Hermione POV
Dziewięć dni. Tyle przebywam już w przeszłości. Tyle czasu
minęło odkąd go widziałam. Tyle czasu
upłynęło od momentu, w którym mnie tu wysłał. I po co? Straciłam całkowicie
chęć do życia. Jedyne co trzymało mnie przy zdrowych zmysłach to ta niewinna
istotka, która się we mnie rozwija. Owoc miłości mojej i jego. Nie jestem nawet w stanie powiedzieć jego imienia. Gdy dłużej
o nim myślę czuję jak ogarnia mnie ból, zaczyna w sercu i rozpływa się na całe
ciało. Nie mogłam sobie pozwolić na taką słabość. To jeszcze się nie wydarzyło.
Mogłam temu wszystkiemu zapobiec. Mogłam zapobiec śmierci nie tylko jego, ale też wielu innych ludzi.
- Dostał już list z Ministerstwa, Panno Granger – powiedział
Albus Dumbledore, patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem. Potrząsnęłam głową,
wpatrując się w błonia, nie dotknięte wojną. Wciąż nie mogłam przywyknąć do
tego dyrektora. Niby to wciąż Dumbledore, ale jednak nie zupełnie ten, którego
znałam. Tamtego Dumbledore’a już nie ma.
- Wiedzieliśmy, że do tego dojdzie, dyrektorze –
powiedziałam. Nawet dla mnie mój głos zabrzmiał niesamowicie słabo i bez życia.
Podskoczyłam ze strachu, słysząc cichy trzask i odruchowo sięgnęłam po różdżkę.
- Panienki herbata – powiedziała Lolita. Skrzatka, którą
przydzielił mi Albus. Nie wiem co bym bez niej poczęła. Pewnie umarła z głodu i
pragnienia, bo to właśnie ona pamiętała o moich posiłkach i wmuszała we mnie
jedzenie. Była słodka i kochająca, przypominała mi trochę o Zgredku. Go też mogę uratować.
- Dziękuję Lolito – uśmiechnęłam się delikatnie i wzięłam
herbatę, opatulając bardziej kocem. To tu przebywałam większość dnia, na
parapecie swojego dormitorium, wpatrując się na błonia. To mnie odprężało. To
było jak przypomnienie, że wszystko złe co się stało… Jeszcze się nie
wydarzyło.
- James wpadł w szał. Całymi dniami szuka Hermiony Granger.
Był tu nawet u mnie i pytał czy nie znam nikogo takiego – powiedział Albus,
kiedy Lolita zniknęła. Skrzywiłam się słysząc imię, które padło z ust dyrektora
i potrząsnęłam głową.
- Nie chcę, żeby mnie znalazł. Niech pan coś wymyśli, błagam
– powiedziałam z rozpaczą. Nie wiem czy zniosłabym jego widok.
- Panno Granger… Hermiono… - powiedział ciepło, siadając
naprzeciw mnie. Ze łzami w oczach spojrzałam na niego, mając nadzieję, że
zmiękczę go i jednak zgodzi się trzymać moją obecność w sekrecie.
- Błagam. Niech pan powie mu, że.. Że ten list to zwykły
żart, podróbka – załkałam, nie mogąc powstrzymać dłużej płaczu.
- Wiesz, że podrobienie tego listu, tej pieczęci jest
niemożliwe. On musi poznać prawdę – powiedział. Mogłam słyszeć w jego głosie
troskę i ciepło, ale jego słowa sprawiły mi ból. Wiedziałam jednak, że ma
rację.
- Dobrze… Ale nie chcę, aby poznał całą prawdę –
powiedziałam cicho.
- Co masz na myśli moja droga? – zapytał ostrożnie.
Westchnęłam głęboko i spojrzałam mu w oczy.
- Nie chcę, aby wiedział w jakim celu naprawdę mnie tu przysłano
– powiedziałam twardo i choć widziałam wątpliwości w oczach Albusa, wiedziałam,
że mnie posłucha. Był to jedyny sposób, abym spotkała się z Jamesem.
***
- Dobrze się czujesz? – zapytał Albus. Kiwnęłam głową
trzymając się za usta. Teleportacja w trakcie ciąży nie była mądrym
posunięciem.
- Tak. Nic mi nie jest, już przechodzi – powiedziałam drącym
głosem. Staliśmy przed drzwiami znanego mi domu w Dolinie Godryka. Wiedziałam,
że muszę się spotkać z nim, ale nie
wiedziałam, że będzie to tak szybko. Zaledwie wczoraj rozmawiałam o tym z
Albusem.
- Jesteś gotowa? – zapytał z ciepłym uśmiechem.
- Nie. Nie jestem pewna czy kiedykolwiek będę na to gotowa –
przyznałam. Poklepał mnie pocieszająco po ramieniu i zapukał do drzwi. Nie
minęło wiele czasu, kiedy drzwi się otworzyły. Zadrżałam patrząc w dobrze mi
znane brązowe oczy. Kolana się pode mną ugięły, nie wiem jakim cudem zdołałam
ustać prosto. Serce biło mi jak oszalałe, rozmowę Albusa z Jamesem słyszałam
jak przez mgłę. James.. Tak bardzo za nim tęskniłam. Mój oddech był krótki i
urywany, ręce włożyłam szybko do kieszeni, aby nikt nie zauważył, jak mi drżą.
W głowie miałam milion myśli, a jednocześnie żadnej konkretnej. Chciałam rzucić
się mu w ramiona i jednocześnie stać się niewidzialna. Nie wiedząc jak się
zachować milczałam przysłuchując się rozmowie.
- Profesor Dumbledore, co pan tutaj robi? – zapytał
zaskoczony James.
- Witaj, James. Wiem, że od pewnego czasu poszukujesz pewnej
osoby. Chciałem osobiście doprowadzić do twojego spotkania z Hermioną Granger –
powiedział spokojnie Albus. Obserwowałam czujnym okiem, jak w momencie, gdy
padło moje nazwisko, James zamarł. Nie wiem o czym musiał myśleć w tamtej
chwili. Kiedy jego oczy spotkały moje ogarnęła mnie fala ciepła.
- Hej.. – szepnęłam żałośnie, nie potrafiąc oderwać wzroku
od jego oczu, w których widziałam tyle emocji. Szok, zdezorientowanie, złość,
ciekawość. Nie było w nich tej iskierki ciepła, którą miał w oczach zawsze, gdy
na mnie patrzył. To nie był mój James.
- Wejdźcie – powiedział James otwierając szerzej drzwi.
Weszłam do domu za Dumbledorem, rozglądając się dyskretnie po domu. Wszędzie
widziały zdjęcia Jamesa z Lily. Podeszłam do największego zdjęcia, które
widziało w centrum salonu. Już je kiedyś widziałam. Myślałam, że już nigdy go
nie ujrzę. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie na jedną, samotną łzę, która
spłynęła mi po policzku.
„Nie musisz pozbywać się tego zdjęcia. To twoja przeszłość, twoje
wspomnienia”
„Właśnie. To przeszłość. Wolę skupi się na przyszłości, którą jesteś
ty”
- Usiądźcie. Napijecie się czegoś, czy… ? – zapytał niepewnie
James. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową siadając na kanapie.
- James czy ktoś poza tobą jest świadomy o liście, jaki
otrzymałeś? – zapytał Albus siadając w fotelu.
-Ugh… Syriusz i Remus byli ze mną, gdy go otrzymałem. Nie..
Nie powiedziałem o tym Lily – szepnął zawieszając głowę z hańbą.
- A gdzie podziewa się panna Evans? – zapytał z uśmiechem
dyrektor. James wyprostował się, przejeżdżając dłonią po niesfornych włosach.
- Jest u koleżanki. Profesorze doceniam te uprzejmości, ale
chcę wiedzieć co się tutaj dzieje. Jakim cudem dostałem list. Ten list. Z
pieczęcią paktu. To jest niemożliwe – powiedział i odwrócił w moją stronę –
Wybacz, ale ja cię nie znam. Nie mam pojęcia kim jesteś. Na pewno jesteś miłą
dziewczyną, ale jeśli maczałaś palce w tym dowcipie to proszę cię, abyś
przestała i wyjaśniła jakim cudem podrobiłaś, ukradłaś, pieczęć paktu. I z kąd
w ogóle o tym wiesz – powiedział w pośpiechu. Widać było, że jest sfrustrowany.
Miałam ochotę wstać i objąć go, ale wiedziałam, że nie mogę.
- James uspokój się. Hermiona go nie podrobiła, ani nie
ukradła – powiedział Albus.
- Ale to by znaczyło, że…! – krzyknął James cały blednąc.
Spuściłam głowę nie chcąc widzieć go takiego.
- Będzie najlepiej, jeśli przy tej rozmowie będzie obecny
pan Black i pan Lupin, James. Wtedy wszystko zrozumiesz – powiedział Albus. James
chciał się kłócić, widziałam to, ale jednak zrezygnował i wysłał patronusa do
Syriusza i Remusa z wiadomością, aby przybyli do Doliny Godryka jak najszybciej
się da. Po chwili słychać było trzask na zewnątrz, a w kominku buchnęły
płomienie.
- Kochanie, wróciłem! – krzyknął zadowolony Syriusz wchodząc
przez frontowe drzwi. Wyglądał zupełnie inaczej niż Syriusz jakiego znałam.
Tego nie dotknęła śmierć przyjaciół i lata spędzone w Azkabanie. Ten Syriusz
był młody, przystojny, żartobliwy i nieustraszony. No i oczywiście arogancki.
Mimowolnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie potrafiłam się powstrzymać,
wstałam i podbiegłam do niego tuląc go mocno. Ustał zdezorientowany, ale nie
zwracałam na to uwagi wdychając jego zapach. Woda kolońska, whiskey i cygara.
Nie ważne, jaki to rok. To był Syriusz.
- Syriuszu, kim jest twoja urocza znajoma? -zapytał zdziwiony Remus wychodząc z kominka.
- Huh… Remusie, sam chciałbym to wiedzieć – powiedział
Syriusz. Odsunęłam się i zauważyłam, jak patrzy pytająco na Jamesa, który
zrezygnowany pokręcił głową.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. Nie powinnam była.. –
zacięłam się zażenowana własnym zachowaniem. Spojrzałam na Albusa, który
uśmiechnął się dobrodusznie i czym prędzej wróciłam na swoje miejsce.
- Łapo, Luniaczku, to Hermiona Granger – powiedział James.
Zarumieniłam się czując na sobie zszokowane i zaciekawione spojrzenia Syriusza
i Remusa.
- W końcu cię znalazł, co? Przyznam, że mnie pani intryguje.
Remus Lupin – przedstawił się Remus, podchodząc i wyciągając rękę w jej stronę.
- Wiem kim jesteś Remusie – uśmiechnęłam się ściskając jego
dłoń.
- Robi się jeszcze ciekawiej. Jesteś pełna niespodzianek –
powiedział zadowolony Syriusz siadając.
- Pora wyjaśnić parę spraw – powiedział Albus patrząc na
mnie wyczekująco. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i spojrzałam na trójkę
Huncwotów.
- Nazywam się Hermiona Granger i przybyłam tu z 1997 roku –
powiedziałam. W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą przerwał dopiero Syriusz.
- Więc tam skąd pochodzisz znasz nas? – zapytał przybierając
poważną postawę, którą tak rzadko można było u niego zobaczyć.
- Tak. Dlatego tak
zareagowałam na twój widok. Bardzo cię przepraszam, Syriuszu. Po prostu w moim
czasie byłeś dla mnie jak drugi ojciec – powiedziałam zarumieniona, za co
obdarował mnie ciepłym uśmiechem.
- Jak udało ci się cofnąć w czasie tak daleko? – zapytał
Remus.
- To długa historia – powiedziałam nie wiedząc od czego
zacząć.
- Może zacznij od samego początku. Opowiedz im to, o czym
powiedziałaś mi – wtrącił Albus. Kiwnęłam głową na znak zgody.
- Moje pełne imię i nazwisko to Hermiona Jane Granger.
Urodziłam się 19 września 1979 roku. Moi rodzice to mugole, więc nie miałam
pojęcia o świecie magii do czasu, aż w wieku dwunastu lat otrzymałam list do
Hogwartu. W pociągu poznałam dwóch chłopców, którzy stali się moimi najlepszymi
przyjaciółmi – powiedziałam biorąc głęboki wdech – Ronald Weasley i Harry
Potter – dokończyłam.
- Potter? Syn Rogacza? James, będziesz miał syna! – krzyknął
uradowany Syriusz.
- Łapo, siedź cicho – skarcił go Remus. James nie odezwał
się słowem.
- Byłam bardzo podekscytowania poznaniem Harrego, ponieważ
był legendą. Każdy czarodziej znał jego imię, człowieka, który mając jeden rok,
pokonał Voldemorta – powiedziałam.
- Nie rozumiem. Jakim cudem jednoroczne dziecko mogło
pokonać samego… V-voldemorta? – zapytał Remus i dopiero w chwili, gdy zająkał
się przy imieniu potwora wszechczasów, przypomniałam sobie jak młodzi i
niewinni oni są.
- Chyba muszę cofnąć się jeszcze wcześniej. Gdy Lily Potter…
- przerwałam widząc, że Syriusz chce coś powiedzieć, ale zrezygnował widząc
ostre spojrzenie Remusa – była w ciąży została wygłoszona przepowiednia, która głosiła, że dziecko urodzone w lipcu, a
którego rodzice odmówią Voldemortowi trzy razy, będzie miał moc pokonania
Tego-Które-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Do opisu pasowały dwie osoby. Harry oraz
dziecko Longbottomów. Potterowie znaleźli się pod ochroną zaklęcia Fidelisa.
Jej strażnikiem miał zostać Syriusz, ale w ostatniej chwili zmieniono zdanie na
Petera Petegrew. On jednak od dłuższego czasu pracował dla Voldemorta. Zdradził
Potterów, a Voldemort osobiście zjawił się, aby zabić Harrego. James i Lily
stanęli mu na drodze. Najpierw zabił Jamesa… Potem zajął się Lily. Jednak gdy
chciał zabić Harrego Adaną, klątwa odbiła się od niego i trafiła w Voldemorta,
który zniknął. Część uznała go za martwego, część uważała, że gdzieś się ukrywa
i odzyskuje siły. Harremu po tamtej nocy pozostała blizna na czole. Znalazł się
pod opieką siostry Lily i jego męża, ponieważ Syriusz trafił do Azkabanu za
zabicie dwunastu mugoli i Petera. – powiedziałam. Nie wiedziałam czy to źle czy
dobrze, że mi nie przerywali. Wiedziałam, że to musiał być dla nich szok, ich
twarze jednak nic nie zdradzały. Nie potrafili jednak zamaskować bólu w ich
oczach.
- Harry dorastał nie mając pojęcia o magii. Bardzo jednak
tęsknił za swoimi rodzicami. To naprawdę niezwykły chłopak. Już w swoim
pierwszym roku dostał się do drużyny quiddicha – powiedziałam z uśmiechem.
Chciałam ich jakoś pocieszyć, choć wiedziałam, ze przed nimi jeszcze wiele
nieciekawych informacji.
- Na pierwszym roku pokonał ponownie Voldemorta, który
okazał się być w tyle głowy profesora obrony przed czarną magią. Wiem jak to
musi brzmieć, ale tak właśnie było. Podobnie było na drugim roku, kiedy to
została otwarta komnata tajemnic. Pokonał Voldemorta po raz kolejny.
Przysięgam, ten chłopak to magnes na kłopoty. Na trzecim roku było głośno o
człowieku, który uciekł z Azkabanu, jako pierwszy w historii – powiedziałam
patrząc na Syriusza – Wtedy myśleliśmy, że Syriusz chce zabić Harrego.
Dementorzy pilnowali Hogwartu, Harry niestety miał z nimi problem, z którym
pomógł mu nasz nauczyciel obrony przed czarną magią, Remus Lupin – uśmiechnęłam
się do Remusa – Nauczył go zaklęcia patronusa. Harry w pełni go wyczarował na
koniec roku, kiedy to uratował Syriusza. Okazało się, że to Peter zabił tamtych
dwunastu mugoli i obciął sobie palec, aby upozorować własną śmierć. Przybrał
postać szczura i od tamtej pory był z rodziną Weasley’ów. Niestety uciekł,
kiedy wzeszła pełnia księżyca, a my mieliśmy inne kłopoty – dodałam niepewnie i
widziałam, że Remus pobladł.
- Błagam, powiedz, że was nie skrzywdziłem – szepnął.
- Nie! Nie, oczywiście, że nie. Wszystko dobrze się
skończyło. Niestety złapali Syriusza, a Peter uciekł, ale uwolniliśmy Łapę –
powiedziałam szczerze.
- Cóż, widocznie muszę ci podziękować – powiedział Syriusz z
wymuszonym uśmiechem. Dziwię się, że zdał się aż na tyle po takich rewelacjach.
- Zrobiłeś to już nie raz – uśmiechnęłam się ciepło – Na
czwartym roku odbył się turniej trój magiczny, w którym Harry wziął udział.
Niestety wygrał razem z innym reprezentantem Hogwartu. Kiedy jednak dotknęli
pucharu, przenieśli się na cmentarz. Cedrika, drugiego reprezentanta, zabito na
miejscu. Harrego przetrzymali. Był świadkiem tego, jak Peter pomógł
Voldemortowi odzyskać stałą postać. Doszło między nimi do walki, w której ich
różdżki połączyły się i ukazały się duchy ostatnich osób, których zamordował
Voldemort. W tym Jamesa i Lily, którzy przytrzymali na chwilę zaklęcie
Voldemorta. Dało to czas Harremu na ucieczkę. Od tamtej chwili nic nie było
tak, jak być powinno… Na naszym piątym roku powołano ponownie do życia Zakon
Feniksa. Harry coraz częściej miewał bóle głowy i koszmary senne. Pewnej nocy
zauważył w śnie rannego Arthura Weasley’a w Ministerstwie Magii. Okazało się to
prawdą, ocalił mu wtedy życie. Więc gdy ukazała mu się wizja torturowanego
Syriusza z Departamencie Tajemnic nie traciliśmy czasu… Niestety… To była
zasadzka. Byliśmy głupi, wiem o tym. Głupi i lekkomyślni. Wtedy o mało co nie
straciliśmy Syriusza. Ledwo go wtedy odratowano. W wakacje przed szóstym rokiem
moich rodziców zamordowali śmierciożercy. Nie miałam dokąd się udać. Syriusz
mnie przygarnął i zajął jak własną córką. Pomógł mi uporać się ze stratą,
opiekował się mną i kochał. Nigdy nie zdołam się odwdzięczyć za miłość i troskę
– powiedziałam szczerze. Syriusz uśmiechnął się, tym razem szeroko i szczerze.
- Byłbym dumny mając taką córkę, jak ty – powiedział ciepło.
Czując nadchodzące łzy szybko zaczęłam kontynuować historię.
- Na szóstym roku naszym nauczycielem obrony został Severus
Snape. Do tej pory uczył nas eliksirów, które wtedy przejął ponownie profesor
Slughorn. Wiem, że was uczył. Tak czy inaczej, profesor Dumbledore zaczął mieć
prywatne spotkania z Harrym na tamtym roku. Pokazywał mu wspomnienia z
Voldemortem. Opowiadał mu o nim, o jego rodzinie i przeszłości. Dał zadanie
Harremu, aby ten dowiedział się od Sluhorna o pewnej rozmowie z Voldemortem.
Chodziło o horkruksy, czyli umieszczenie części duszy człowieka w jakimś
przedmiocie. Aby było to możliwe, trzeba dopuścić się najgorszego z czynów,
czyli morderstwa. Jak się okazało, Voldemort rozszczepił swoją duszę na siedem
części. Dążył do magicznej liczby… Pierwszym horkruksem był dziennik, który
zniszczył Harry na swoim drugim roku w Komnacie Tajemnic. Następne to pierścień
Marvolo Gaunta, czyli dziadka Voldemorta, medalion Salazara Slytherina, puchar
Helgi Hufflepuff, diadem Roweny Ravenclaw, jego wąż Nagini i… Ostatni horkruks
stworzył przypadkowo… Był nim Harry – szepnęłam nie patrząc na nich.
Wiedziałam, ze mieli mnóstwo pytań, ale musieli poczekać do końca historii –
Pod koniec szóstego roku do zamku wkradli się śmierciożercy. Nie jest w tej
chwili istotne jak. Byli tylko rozproszeniem. W tym czasie Severus Snape zabił
Dumbledora – dodała i zamilkłam słysząc krzyk Syriusza.
- Ta przeklęta gnida! Wiedziałem! To nic nie warty gnojek! –
wrzasnął wstając.
- Syriuszu, proszę cię, uspokój się – powiedział spokojnie
Dumbledore.
- Ale.. – zaczął niezadowolony.
- Hermionie nie jest łatwo opowiadać to wszystko, a twoje
przerywniki tylko pogarszają sprawę. Siadaj – powiedział Albus, tym razem
twardym głosem. Syriusz spojrzał na mnie, jego spojrzenie zmiękło i posłusznie
usiadł już się nie odzywając.
- Testament Dumbledora odczytano w wakacje przed siódmym
rokiem. Dla wszystkich było szokiem, kiedy odczytano, że w jego posiadłości od
lat znajduje się osoba, która podobno jest martwa od wielu lat. James Potter,
który cudem przeżył atak Voldemorta w Dolinie Godryka. Przez te wszystkie lata
był uważany za zmarłego. Był nieprzytomny, obudził się dopiero na naszym
czwartym roku, ale powoli dochodził do zdrowia. Kiedy przybyto do posiadłości
profesora Dumbledora, James był już całkowicie zdrowy. Zaczął odbudowywać więź
z Harrym i wyruszył z nami na poszukiwania horkruksów. Wtedy się do siebie
zbliżyliśmy - zarumieniłam się – Z początku rozmawialiśmy tylko o Harrym, potem
zeszliśmy na tematy takie jak co lubimy, a czego nie. Staliśmy się
przyjaciółmi. Było bardzo łatwo się w nim zakochać – szepnęłam nie potrafiąc
zmusić się, aby podnieść głowę i spojrzeć na Jamesa – Wtedy zaszłam w ciążę.
Podczas bitwy z Voldemortem, na błoniach Hogwartu, wszystko poszło nie tak.
Harry przegrał, Ron poległ broniąc siostrę. Nie wiem co stało się z Remusem,
ale wiem, że jego żona poległa. Syriusz był cały, kiedy ostatni raz go
widziałam. To było, kiedy Jamesa ugodziła klątwa. Czytam wiele książek, ale nie
potrafiłam mu pomóc. Każde zaklęcie lecznicze, jakie rzucałam tylko pogarszało
sprawę. Trzymałam go w ramionach i płakałam, nie wiedziałam co robić.
Powiedział.. – zacięłam się, a w moim gardle stanęła gula.
„Tak bardzo cię kocham. Nie zdawałem sobie co to prawdziwa miłość, póki
nie spotkałem ciebie. Lily była wyobrażeniem kobiety moich marzeń. Teraz wiem,
że to ty jesteś prawdziwą miłością mojego życia. Ty i nasze dziecko jesteście
dla mnie wszystkim. Ochronię was. Ciebie i nasze maleństwo. Może… Może to nie
będę zupełnie ja, ale… Ale będziemy razem tak czy inaczej. Znajdź mnie. Wiem,
że cię pokocham. Wiem, że wybiorę cię nad Lily. Tylko mnie znajdź.”
- Co powiedziałem? – szepnął James odzywając się po raz
pierwszy od czasu, kiedy zaczęłam opowieść. Spojrzałam mu w oczy, z których
spłynęły łzy.
- Że tą przyszłość trzeba zmienić. Że muszę uratować ciebie,
Lily i Harrego; wasze dziecko – powiedziałam cicho. Magia Jamesa, którą mi
przekazał z ostatnim jego tchnieniem,
pozwoliła mi się cofnąć w czasie. Jednak zbyt daleko niż bym tego
chciała. Harry już powinien tu być. Ale w takiej sytuacji nie mogłam zniszczyć
związku Jamesa i Lily. Harry musiał się narodzić. To on był wybawcą. Wiem, że
mój James mnie kochał. Ale on nie był mój. Ten James Potter, siedzący przede
mną, całym serce kochał Lily. I niech tak zostanie. Dla dobra jego, Lily,
Harrego i całego świata czarodziejskiego, jak i mugolskiego.
Bardzo fajna historia! Zwłaszcza mi się podoba ta historia miłosna James'a i Hermiony.
OdpowiedzUsuńŚlę taczki z weną i czekam na next!
Kitty
P.S. Nie mam weny na ten kom!
Czemu przerwałaś? Historia jest świetna! Mam nadzieję, że wrócisz do tego opowiadania...
OdpowiedzUsuńSlot Machines - Casino - JT Hub
OdpowiedzUsuńSlot Machines. All you need to know is the amount of 의정부 출장샵 money 포천 출장샵 the slot 슬롯 machine will pay out before 충청남도 출장마사지 it finishes. You are going to 천안 출장샵 need a slot machine that has five