JPOV
Merlinie, Moody to szaleniec! Nie rozumiem, dlaczego nie
mogli przydzielić zdrowego na umyśle Aurora do szkolenia nas w pracy w terenie.
Każdy byłby lepszy od niego. Z początku cieszyłem się, że uczyć nas będzie
jeden z najwybitniejszych Aurorów. Do czasu, aż okazało się, że ma nierówno pod
sufitem. I mówi to osoba, która przyjaźni się z Syriuszem Blackiem, a to o
czymś świadczy.
Zostanie Aurorem było moim marzeniem od kiedy tylko
dowiedziałem się na czym polega ta praca. Czy jest coś lepszego od dreszczyku
adrenaliny przy ściganiu złych typków? Pokroju Smarkerusa… Na samą myśl o tym
tłustowłosym nietoperzu przeszedł mnie dreszcz wstrętu. Nie widziałem go od
zakończenia szkoły, dwa lata temu. I całe szczęście. Nie wiem co się z nim
dzieje i szczerze mnie to nie interesuje.
Od kiedy obraził moją Lily, nienawiść do niego tylko wzrosła.
Moja Lily… Wciąż nie mogę uwierzyć, że udało mi się ją
zdobyć! Jesteśmy razem już prawie trzy lata. Wiem, że zawsze zachowywałem się
pewnie, ale w głębi duszy zaczynałem wątpić, że w końcu będziemy razem. Dzień,
w którym zgodziła się iść ze mną na randkę był najlepszym dniem w moim życiu. A
teraz mieszkamy razem. Przy pełnej dezaprobacie Syriusza.
Nie mogłem uwierzyć, że te wszystkie lata Syriusz udawał, że
wspiera mnie jeśli chodzi o zdobycie Lily. W końcu rok temu, kiedy piliśmy w
barze, przyznał się, że nie lubi Lily. Przynajmniej nie ze mną. Uważa, że nie
pasujemy do siebie. Nigdy nie słyszałem większej bzdury. Nigdy więcej nie
poruszaliśmy tego tematu, nie chce stracić najlepszego przyjaciela. Dobrze, że
był wtedy z nami Remus.
Remus… Pewnie teraz wypoczywa po pewni księżyca. Nigdy nie
przeszkadzała mi jego likantropia. Nie ma wpływu na to, co się z nim dzieje, a
jest naprawdę dobrym i wiernym przyjacielem. Nie mogę jednak znieść widoku, jak
się męczy. Oddałbym cały swój majątek, żeby tylko wynaleźć lekarstwo na jego
przypadłość. Jego „mały, futrzany problem”, jak to zwykle określa. Zawsze tym
wpędza Petera w niekomfortowy nastrój.
Dawno nie widziałem Petera. Wciąż zajmuje się chorą ciotką.
Rozumiem, że kłopoty rodzinne mogą go przybijać, ale ostatnio jest jakiś
nieswój. A właściwie od czasu kiedy skończyliśmy szkołę. Próbowałem go wypytać
czy ma jakiś problem, ale wciąż mnie zbywał, więc w końcu odpuściłem. Nie chcę
naciskać, kiedy będzie gotowy to sam mi wszystko powie. Mam przynajmniej taką
nadzieję.
- Łapo, pospiesz się – powiedziałem zirytowany. Czy on
naprawdę musi flirtować z każdą napotkaną kobietą?
- Widzimy się wieczorem, kochana – powiedział Syriusz z czarującym
uśmiechem, całując dłoń Lori… Loti… Livi… Z pewnością jej imię zaczyna się na
„L”!
- Nareszcie! – powiedziałem zirytowany, kiedy w końcu do
mnie dołączył.
- Wyluzuj Rogaczu. Gdzie ci się tak spieszy? – zapytał wciąż
uśmiechając się głupkowato.
- Lily jedzie na ślub siostry, chcę się z nią pożegnać, a
przez ciebie mogę nie zdążyć – warknąłem. Nie mogę nic na to poradzić. Myśl o
rozłące z Lily jest przygnębiająca.
- Jedzie sama? A co z tobą? – zapytał zdziwiony. Nie mogę
się mu dziwić. Jestem chłopakiem Lily prawie trzy lata, poznałem jej rodziców,
siostrę i przyszłego męża, ale nie zostałem zaproszony na ślub.
- Siostra Lily, Petunia, nie życzy sobie „dziwaków”, którzy
nie są z nią spokrewnieni. Zniesie Lily ze wzgląd na rodziców, ale powiedziała,
że nie ma zamiaru znosić mnie – mruknąłem krzywiąc się zniesmaczony. Nigdy nie
przepadałem za Petunią. Podejrzewam, że po prostu zazdrości nam zdolności
magicznych.
- Nie zyskałeś sobie przychylności teściów i szwagierki –
zaśmiał się. No tak, oczywiście, ze on będzie się z tego cieszył. Nie rozumiem
co mu się nie podoba w Lily.
- To nie jest śmieszne – powiedziałem zatrzymując go i
rozejrzałem się. Wyszliśmy właśnie z Ministerstwa Magii, o tej godzinie mało
osób się tu kręciło.
- Co jest? – zapytał zdezorientowany. Uśmiechnąłem się i
wyciągnąłem pudełeczko z kieszeni.
- Kiedy Lily wróci ze ślubu, oświadczę się jej –
powiedziałem zadowolony, pokazując rodowy pierścionek zaręczynowy. Mam
nadzieję, że się jej spodoba. Nie jest w jej stylu, ale to tradycja. Przechodzi
w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie.
- Nie! Proszę, nie rób tego! Poczekaj jeszcze trochę,
upewnij się, że to na pewno to! – powiedział podniesionym głosem. Zirytowany
zamknąłem pudełeczko z cichym trzaskiem i schowałem je do kieszeni.
- Jestem z Lily prawie trzy lata. Rok mieszkamy razem.
Jestem w niej zakochany od czwartego roku. Nie mam na co czekać. Jestem pewny
swojej decyzji – warknąłem. Syriusz zamilkł i bardzo dobrze wiedziałem
dlaczego. Nigdy na niego nie warczałem. Przynajmniej nie tak poważnie. Chyba,
że chodziło o Lily, co tylko bardziej go nakręcało. Tym razem jednak było
inaczej. Nie wściekał się, tylko posmutniał, co było dziwnym widokiem.
- Proszę cię, James, nie rób tego. Popełniasz błąd –
powiedział z powagą. Pokręciłem głową i westchnąłem.
- Przestań. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Lily
zostanie moją żoną. Nie chcę zrywać przyjaźni, bo ty nie potrafisz zaakceptować
mojego wyboru – powiedziałem. Obaj zamilkliśmy patrząc na siebie. W końcu
odwrócił głowę patrząc na miejsce aportacyjne.
- Zgoda. Już nic nie powiem. Znasz moje zdanie na ten temat.
Gdyby kiedyś się między wami popsuło, będę przy tobie, żeby cię wspierać.
Jesteś moim bratem, James – powiedział. Uśmiechnąłem się słysząc to i klepnąłem
go w plecy.
- Dzięki, a teraz chodź. Chcę pożegnać Lily – powiedziałem i
teleportowałem się z Syriuszem do Doliny Godryka. Kupiłem ten dom ze spadku po
rodzicach. Po ich śmierci nie mogłem wrócić do Potter Manor. Oczywiście
zachowałem posiadłość, skrzaty domowe utrzymują w niej porządek, ale ja nie
byłem tam od lat. Ani ja ani Syriusz, który uważał moich rodziców za swoich, a
oni uważali go za syna. Dlatego połowę majątku przepisali właśnie na Syriusza.
Nie miałem nic przeciwko. W końcu Syriusz jest dla mnie jak brat, w każdym tego
słowa znaczeniu.
Lily z początku nie była zadowolona. Zawsze chciała zobaczyć
Potter Manor i miała do mnie żal, że nigdy jej tam nie zabrałem. Starałem się
jej to wytłumaczyć, powiedzieć, jakie to dla mnie ciężkie. Schować dumę do
kieszeni i przyznać, że nie jestem gotowy na powrót, ale nie potrafiłem. Nie
chciałem widzieć litości i zawodu w jej oczach. Zamiast tego, aby ją
udobruchać, kupiłem dom w Dolinie Godryka, najpiękniejszy, jaki udało mi się
znaleźć. Od tego czasu Lily już nie drąży tematu posiadłości rodowej Potterów.
- Cholera, spóźniłem się. Po powrocie nie będzie zadowolona
– jęknąłem rozglądając się po domu. Syriusz zaśmiał się siadając na kanapie i
kładąc nogi na stoliku do kawy, chociaż wie, że Lily tego nie znosi. Posłałem
mu ostre spojrzenie, a on tylko głośniej się zaśmiał.
- Wyluzuj, przecież jej tu nie ma, sam to powiedziałem –
powiedział rozbawiony. Westchnąłem nie drążąc tematu i podszedłem do barku
biorąc cztery szklaneczki i ognistą. To był ciężki dzień, musiałem się napić.
- Czemu aż cztery? – zapytał Syriusz siadając prosto i
biorąc ode mnie ognistą.
- Myślisz, że będę pił tylko z tobą? Nie, to by było
żałosne. Musi nas być przynajmniej trzech, a najlepiej czterech. Zaraz
zawiadomię Remusa i Petera – powiedziałem podchodząc do kominka.
- Nie licz na Glizdogona. Zajmuje się dziś chorą ciotką –
powiedział Syriusz rozlewając w trzech kieliszkach ognistą.
- Znowu? – zapytałem zaskoczony i pokręciłem głową -
Chciałem mu pomóc finansowo, opłacić jakoś leczenie jego ciotki, ale się nie
zgodził. Co jej właściwie jest? – zapytałem.
- No wiesz… Ona… Tak właściwie to nie wiem. Nigdy nie wdawał
się w szczegóły – powiedział Syriusz marszcząc zamyślony nos.
- Dziwne – mruknąłem pod nosem i wrzuciłem do kominka
proszek fiuu mówiąc przy okazji adres Remusa i włożyłem głowę w płomienie.
- Powiedz, że nie przyjmujemy odmowy! – usłyszałem stłumiony
głos Syriusza za sobą.
- Lunatyk, jesteś tu? – zapytałem rozglądając się po jego
salonie. Usłyszałem szum z kuchni i po chwili do salonu wszedł blady Remus –
Wyglądasz jak gówno – skomentowałem, wiedząc, ze się nie obrazi. Taka była już
dynamika w naszej grupie. Remus tylko słabo się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Ciebie też miło widzieć, Rogaczu. Co się dzieje? – zapytał
podchodząc do kominka.
- Lily wyjechała na ślub swojej siostry. Topię smutki i
tęsknotę w alkoholu, picie samemu jest żałosne. Z Syriuszem jeszcze
żałośniejsze – powiedziałem, olewając krzyk oburzenia Syriusza – Wspomożesz
przyjaciela? Widzę, że kieliszek ognistej przyda się i tobie – powiedziałem.
- Czemu nie, czekolada mi się skończyła, więc z chęcią się
napiję – powiedział z uśmiechem.
- Czekamy – powiedziałem zadowolony i wyjąłem głowę z
kominka. Po chwili wyszedł niego Remus, otrzepując się z popiołu.
- James był łaskawy mówiąc, że wyglądasz jak gówno –
powiedział Syriusz podając mu kieliszek ognistej.
- Łapo, bo się zarumienię od tych wszystkich komplementów –
sarknął siadając i pijąc - To
była wyjątkowo ciężka pełnia księżyca – westchnął. Kiwnąłem głową przyznając mu
rację. Nawet po zakończeniu szkoły nie przestaliśmy towarzyszyć Remusowi
[podczas jego przemian. Z nami był spokojniejszy, ale ostatniej nocy było
inaczej. Jakby czegoś się bał, jakby wiedział, że coś złego ma nadejść.
- Wyobraź sobie, że po tej nocy mieliśmy znowu trening z
Moodym – mruknął Syriusz.
- Znowu dał wam w kość? – zapytał z sympatią Remus. Zawsze
troszczy się o wszystkich, nawet wtedy, gdy sam czuje się okropnie. Jak tu go
nie lubić?
- Jest walnięty. No i ta cała nieustająca czujność. On
wszędzie widzi niebezpieczeństwo – powiedziałem siadając w fotelu i pijąc.
- Dlatego jest jednym z najlepszych Aurorów, nie daje się
przechytrzyć i jest zawsze przygotowany – powiedział Remus.
- Mówisz tak, bo go nie widziałeś na treningach, tylko na
spotkaniach Zakonu – powiedział Syriusz. Kiwnąłem głową i spojrzałem na sowę,
która wleciała przez okno i wylądowała tuż przede mną. Zdziwiony odłożyłem
szklankę. Nie dostawałem już listów, nie miałem od kogo. No chyba, że
prenumeratę Proroka Codziennego.
- Od kogo? – zapytał Remus.
- Nie wiem – powiedziałem sięgając po złotą kopertę i
zaniemówiłem nie będąc w stanie otworzyć listu. Złota koperta i pieczęć paktu.
Niemożliwe…
- Czy to? – zapytał cicho Syriusz podchodząc do mnie szybko
i stając obok.
- Chyba tak… Nie można tego podrobić, ale… Zawsze z Lily
jesteśmy ostrożni.. – powiedziałem dosyć cienkim głosem i szybko sięgnąłem po
butelkę upijając z niej duży łyk.
- O czym wy mówicie? – Zapytał zdezorientowany Remus stając
po drugiej stronie fotela i patrząc na kopertę – Co to za znak? – zapytał
zaciekawiony. Spojrzałem na siebie z Syriuszem, wiedząc, że nie możemy wyjawić
Remusowi szczegółów Paktu. Ale on też był naszym bratem.
- To co ci powiemy nie może wyjść poza ściany tego pokoju,
Remus. To bardzo ważne. Grozi nawet odebraniem naszej magii – powiedziałem
powoli.
- Nikomu nie powiem, wiecie o tym – powiedział
zdezorientowany. Syriusz usiadł na oparciu fotela.
- Nasi przodkowie, wraz z członkami kilku innych rodzin
czysto krwistych złożyli pewien pakt – powiedziałem.
- Dobrze, na czym ten pakt miał polegać? – zapytał
zaciekawiony.
- To było takie zabezpieczenie. Wiesz, że czystokrwiści są
zadufani w sobie, myślą, ze wszystko im wolno. Nie przejmują się takimi
drobiazgami, jak wierność. Mają mnóstwo kochanek, zwykle półkrwi, ale zdarzają
się też mugolaki i mugole. Gdy jakiś mężczyzna zapłodni kobietę, nieważne czy
żonę czy kochankę czy przypadkową dziewczynę na jedną noc, zostaje do niego
wysłany list z informacją, że zostanie ojcem. Przeważnie nic z tym nie robią,
bo to „brudna krew”. Ale gdy nie mają innego dziecica, odbierają kochanką
dzieci i wychowują je z żonami. Udają przed wszystkimi, że to ich wspólne
dziecko o czystej krwi, aby zachować ciągłość rodu i tym samym nie splamić
honoru rodziny – powiedział Syriusz.
- Wiedziałem, że ta cała „czystość krwi” to bzdura.
Niemożliwym jest, aby przez tyle stuleci w jakiejś rodzinie nie było ani
jednego mugola – powiedział podekscytowany Remus i zmarszczył czoło patrząc na
mnie – Czy ty i Lily… - powiedział ostrożnie, a ja zbladłem jeszcze bardziej, o
ile to w ogóle możliwe.
- Najwyraźniej – mruknąłem otwierając list i czytając go,
Syriusz i Remus również czytali go siedząc na oparciach mojego fotela. W pokoju
zapanowała grobowa cisza, a mnie zalał zimny pot.
- James… Kim jest Hermiona Granger? – zapytał Syriusz
przerywają ciszę w pokoju.
- Ja… Nie mam pojęcia – szepnąłem, czytając list po raz
drugi, trzeci, dziesiąty. Nic z tego nie miało sensu – Nigdy nie zdradziłem
Lily! Zawsze byłem jej wierny, to jakiś kiepski żart! – krzyknąłem wstając
wściekły.
- James, uspokój się. Tego listu nie można podrobić, jest
oznakowany pieczęcią paktu – powiedział Syriusz biorąc list i patrząc na
pieczęć.
- Może jakiejś nocy byłeś pijany i nie pamiętasz, co się
stało – powiedział ciepło Remus. Pokręciłem z furią głową.
- Nie! Każdą noc spędzam z Lily, albo na treningach! –
krzyknąłem.
- Więc jak to wyjaśnisz? – zapytał Syriusz trzymając list.
- Nie mam pojęcia, ale się dowiem.. – powiedziałem biorąc
list, położyłem go na stoliku i wyjąłem różdżkę – Incendio – powiedziałem
wskazując różdżką na list, który wylądował cały w płomieniach. Kiedy ogień
zniknął, list leżał wciąż na stoliku nietknięty, a pieczęć paktu zalśniła na
złotej kopercie. Nie mam pojęcia kim jest ta cała Hermiona Granger, ale jestem
pewny jednego. Znajdę ją i zażądam wyjaśnień.
____________________
Proszę, dajcie znać co sądzicie o tej historii :) Jeśli nie będzie komentarzy to po prostu nie będę jej ciągnęła, bo nie będzie warto :)
Na razie idzie powolutku, chcę najpierw wprowadzić bohaterów. Wiem, że wszyscy ich znają, ale trochę pozmieniałam fakty.Chociażby to, że James jeszcze nie jest z Lily po ślubie. W książce pobrali się w wieku lat 18, parę faktów zostanie nagiętych bądź zmienionych właśnie na potrzeby historii, mam nadzieję, że to nikogo nie zrazi. Jeśli w ogóle ktoś tu zagląda :)
Podoba mi się! Nigdy jeszcze nie czytałam opowiadania z perspektywy Jamesa, może być naprawdę ciekawe :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego! <3
I, jeśli masz ochotę, zapraszam na mojego bloga o Drarry, dopiero zaczynam :)
https://drarry-unreachable.blogspot.com/
miłego dnia!